
Panie magistrze, mam lordozę!
„Lordoza mnie boli!” – słyszeliśmy te słowa nie raz w gabinecie. Pośród fizjoterapeutów takie stwierdzenie wywołuje uśmiech na twarzy. Otóż lordoza to nie jest żadne groźne schorzenie, lecz medyczna nazwa naturalnej krzywizny kręgosłupa. Mamy takie dwie: szyjną i lędźwiową. Pomiędzy nimi, na środku pleców jest kifoza. Lordoza nie boli! Kifoza też nie boli. 🙂
A jak to wygląda w praktyce gabinetowej?
W praktyce gabinetowej wygląda to następująco: Pacjent pojawia się z bólem kręgosłupa. Wysyła się go na zdjęcie RTG. Otrzymuje opis badania, na którym widnieje „pogłębiona lordoza”. I od tego momentu pacjent zaczyna myśleć, że jego cierpienie jest wynikiem powyższego. Może zdarzyć się sytuacja odwrotna. W opisie będzie „lordoza spłaszczona” . Wówczas Pacjent przyjdzie do gabinetu twierdząc, że jego spłaszczona lordoza jest przyczyną bólu. Otóż nie! Nie powodów do obaw. Nie istnieje związek między bólem a krzywizną kręgosłupa. A powyższe to po prostu dopasowywanie opisu RTG i kształtu kręgosłupa do występujących objawów. Po dobrej rehabilitacji ból znika, a lordoza, bądź kifoza pozostają bez zmian. Przyczyny bólu były inne.
Warto nadmienić, że wygląd kręgosłupa na zdjęciu RTG zależy od tego, jak się ustawimy podczas badania. Czy jesteśmy na stojąco, czy na leżąco. Czy nogi są proste, czy ugięte. Zależy też od tego, czy pozycja pacjenta jest wymuszona bólem. Powyższy wpis można znaleźć na naszym zewnętrznym blogu: https://kinesis-fizjoterapia.blogspot.com/2018/03/mam-lordoze.html
Czym innym jest skolioza. Popularnie nazywana bocznym skrzywieniem kręgosłupa. Co ciekawe też nie musi być powodem do niepokoju. Więcej o skrzywieniach i asymetriach naszego ciała znajdziecie tutaj. Nie jesteśmy symetryczni!